Moje aksamitki z medialionami już poprzeszywane, nadal jednak brakuje w nich zapięć. Kiedy je skończę, wylądują zapewne bezpiecznie w kasetce, ale przynajmniej dobrze się z nimi bawiłam :)
W białej i zielonej aksamitce koronkę doszyłam od spodu, w tej niebieskiej - była szersza - naszyłam od góry. Przy okazji dowiedziałam się, że tego rodzaju bawełniana koronka uwielbia wciągać się do mojej maszyny (ta wersja brzmi lepiej niż przyznanie, że słabo znam się na jej obsłudze), a nad samymi ściegami to powinnam jeszcze popracować. Zawsze twierdziłam, iż brak mi cierpliwości.
Jeśli ktoś byłby ciekawy - "medialion" (kamea, kaboszon) został naklejony na kawałek filcu. Nicią monofilową, taką jak do sutasz, doszyłam do filcu koraliki, a całość - naszyłam na aksamitkę. Podobną metodą wykonałam czarną kolię poniżej, na bawełnianej koronce. Na przyszłość - te drobne koraliki są nieco zbyt lekkie, nie układają się za dobrze, właściwie to wyginają w dziwnej kształty. Powinny być albo cięższe koraliki, albo innego rodzaju nić (korzystałam z cieniutkiej, przeźroczystej żyłki).
I jeszcze ostatni drobiazg, zamieszczam tylko dlatego, że jestem z niego dumna - ostatnie cztery lata na wpół skończony przeleżał na szafie ;) Aż tak wiele czasu nawlekanie nie zajmuje, po prostu miałam zbyt wiele wymówek, by to wciąż odkładać ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz