środa, 16 stycznia 2013

Halka - petticoat

Od dawna chciałam mieć halkę - taką jak do spódnic z lat 50-tych (kto nie wie, wystarczy wrzucić w google - "petticoat"). Można je oczywiście kupić, nie kosztują tak dużo, ale nie byłabym sobą, gdybym od razu poszła na łatwiznę. Szczególnie, że taka halka nie jest czymś, co zakłada się zbyt często, największa satysfakcja była zatem z samodzielnego rozwiązania problemu, nie z posiadania oryginalnego dodatku do stroju.


Jak dotąd uszyłam łącznie trzy - czarną ze sztywnego tiulu, białą z miękkiego i długą do ziemi, z wiśniowego szyfonu. Nie mam w tej chwili zdjęć samych halek jako takich, postaram się jednak wytłumaczyć metodę, gdyż ogólna zasada jest bardzo prosta. Cała sztuka to odpowiednio staranne wykonanie (cierpliwość, której mi brakuje).



I znów notatki robocze, z których nic nie wynika :) Nie chciało mi się przygotowywać nowych.

Najpierw wzięłam się za szycie takich krótszych. Obliczyłam je na 60 cm długości, potem jednak zmieniłam zdanie, gdyż wydawały mi się niekształtne. Przycięłam gotowe tak do długości mniej więcej 45 cm, a zamiast tasiemki (do regulacji) w pasie wszyłam gumę, która elastycznie pozwala regulować, czy chcę je nosić w pasie czy na biodrach.

Dla uproszczenia pozostańmy przy 60 cm. Moje halki składały się pierwotnie z 4 pasów materiału o szerokości 15 cm każdy.  Kolejne pasy miały długość: 110 cm, 220 cm, 440 cm, 880 cm. Łączna długość pasów (o szerokości 15 cm) to jakieś 1650 cm. Mój tiul miał szerokość 160 cm, więc zużyłam niecałe 2 metry bieżące (z jednego metra bieżącego o szerokości 160 cm można wyciąć 10 pasów o szer. 15 cm i długości 100 cm każdy, tj. łącznie - 1000 cm długości). 

Brzmi skomplikowanie? Kartka, ołówek, łatwo to sobie rozrysować.

Sztuka polega na tym, by idąc od dołu każdy pas przymarszczać do długości tego nad nim: ten o 880 cm (prawie 9 metrów długości!!) przymarszczyłam i doszyłam do 440 cm, ten znowu do 220 cm. I na tym polega cała zabawa :) 

Proporcje można ująć oczywiście inaczej (np. 3:1), zależy, jaki efekt chcemy uzyskać (szeroka/luźna halka), z jakiego materiału (sztywny/miękki) korzystamy. Podobnie z szerokością tej najwyższej warstwy - może być tuż przy ciele, może być suto przymarszczona. 

Samo przymarszczanie polega na przeciągnięciu nitką przez całą długość i ściągnięciu materiału. Jak zrobić to równomiernie? To trwa długo i wymaga zręczności :) Ja składałam każdą warstwę na pół, na cztery, na osiem - ile było potrzeba, by uzyskać mniej więcej równe odcinki. A i tak nie wyszło mi idealnie. Ale co tam :)


Przy czarnym, sztywnym tiulu miałam pokaleczone palce. Najwięcej pracy było jednak z tą długą, wiśniową halką. Tam najdłuższa, spodnia warstwa miała prawie 18 metrów długości. Myślałam, że nigdy tego nie skończę...Miałam jednak do odsłuchania kilka szkoleń on-line, słuchałam więc głoszonych tam mądrości i machałam igiełką...




Gotowy efekt (słabe zdjęcie, wiem).


Halki są szerokie, rozkładają się do pełnego koła. Pięknie falują  przy chodzeniu i dają takie poczucie... bardzo kobiecego stroju :) Tiul nie drapie w nogi, nie czepia się rajstop (wycięłam więc warstwę, która miała dodatkowo osłaniać). Niezbyt mi za to wyszło równe cięcie i zszywanie - w niektórych miejscach są "ogony", nie na tyle długie jednak, by wystawały spod spódnicy.

W kolejnych postach postaram się pokazać tą wiśniową i czarą w faktycznym użyciu :)




2 komentarze:

  1. Oglądam te halki i myślę sobie, że chyba też taką zrobię dla siebie i dla Amelki :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...