czwartek, 12 grudnia 2013

Jesiennie...


Za oknem zima, zbliżają się Święta, a mi udało się ogarnąć dopiero październikowe zdjęcia. Tyle miałam pomysłów na jesień, tyle materiału czeka w szafce - chciałabym się tym pobawić, tylko nie ma kiedy, a w dodatku moja stara maszyna do szycia kategorycznie odmówiła współpracy :/ Może mój list do Mikołaja zostanie wysłuchany...

piątek, 25 października 2013

Wrześniowy spacer po lesie...


Jeszcze jedna sukienka wyszperana na allegro - zdecydowanie nie na co dzień ;) Szkoda. Przyjemnie jest tak czasem poczuć się... damą? Rękawiczek zapomniałam, parasolki koronkowej muszę dopiero poszukać :)

sobota, 5 października 2013

Czerwień

Lubicie czerwień? Ja uwielbiam :) I to najlepiej w wersji "total", gdyż nie lubię łączyć jej z innymi kolorami. Skomponowana z czernią budzi skojarzenia z biedronką, a przy białym - nastraja patriotycznie. Można próbować z beżem, szarym czy niebieskim, ale to wszystko... 

Nie to samo, co czysta, niczym niezakłócona czerwień :) Nie sposób się w niej wtopić w tłum :)

Jest tyle jej odcieni, że chyba każda kobieta znajdzie coś dla siebie. Nie wiem, dlaczego akurat ten kolor działa intensywnie na zmysły, ale chętnie po nią sięgam :)



środa, 2 października 2013

Letnia sesja - o zachodzie słońca


To już ostatnia z urlopowych sesji... O tej spódnicy już pisałam, o "złotej godzinie" również, nie będę więc przynudzać :)

piątek, 20 września 2013

Gorsety

Lubicie gorsety? Ja uwielbiam :)

Choć nie mogę powiedzieć, bym podchodziła do nich na poważnie - większość moich ma zwyczajne, plastikowe fiszbiny, a ich wyprofilowanie jest jedynie symboliczne, więc do tightlacingu zupełnie się nie nadają. Do koszuli czy pod żakiet w zupełności jednak wystarczą ;) Przyjemnie jest poczuć się tak... Kobieco :)

Jeśli ktoś chce dowiedzieć się o gorsetach więcej - o ich typach, sposobach wiązania, stalowych czy sprężynowych fiszbinach, etc. - w internecie informacji jest aż nadto. Dość rzetelne recenzje różnych modeli znaleźć chociażby na blogu Koseastry. 

Ja... Lubię je sobie pooglądać, niektóre to prawdziwe dzieła sztuki :)


niedziela, 15 września 2013

Letnia sesja - błękitna


Ach, ta jest moją ulubioną, więc nie potrafię sobie odmówić wklejenia większej ilości zdjęć :)

Szukaliśmy dzikiej plaży, możliwie pustej, ale... Nie znaleźliśmy :) Miałam więc widownię oraz doping, ktoś nawet nucił mi Mendelssohna. To było całkiem sympatyczne ;)

Letnia sesja - złota


Od dawna chodziła mi po głowie sesja w świetle zachodzącego słońca (już sam opis fajnie brzmi). To stara reguła fotografów - najlepsze światło do zdjęć portretowych jest albo bardzo wcześnie rano (a ja jestem śpiochem) albo pod wieczór, gdy słońce wisi już nisko, nie ma brzydkich światłocieni, barwy są ciepłe, miękkie. Tzw. złota godzina.

poniedziałek, 2 września 2013

Letnia sesja - czerwona


Jakoś tak wciąż nie mogę się z niczym wyrobić (może nie wszystko powinnam zwalać na zaległe sprawy - winę ponosi również pourlopowe rozleniwienie?). Udało mi się choć trochę ograniczyć liczbę zdjęć, na tyle, bym mogła z nich wybrać kilka sensownych ;) Tak, lubię zdjęcia, nigdy nie potrafiłam się z nimi ograniczać.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Płaszcze, peleryny...


Podobają mi się peleryny. I to nie tylko te Czerwonego Kapturka ;) Moda częściowo przywróciła je do łask - te krótkie, vintage - mi jednak podobają się długie, te zupełnie niepraktyczne :) I to też jest coś, co chciałabym sobie kiedyś uszyć (dłuuuugie, bo na razie mam tylko krótką), ale ponieważ brak mi już w domu miejsca, odkładam to na później i później...

Frak?


Chciałam uszyć sobie coś a'la frak. Tylko... tak imitującego prawdziwy frak, czy stylizowany żakiet, gdyż za mało umiem, aby brać się naprawdę za tego rodzaju część garderoby. Prościej kupić, ale tu chodzi o wyzwania :)

sobota, 22 czerwca 2013

Biała dama straszy...


O wizycie w starym kasynie pisałam TUTAJ, na tym blogu chciałabym pokazać efekty sesji zdjęciowej. Mój mąż nie ukrywa, iż nie czuje najmniejszego zainteresowania fotografią, wykazuje jednak doprawdy anielską cierpliwość, jeśli chodzi o moje kaprysy :) Z czego ja się cieszę i korzystam :) Zarówno samo pozowanie, jak i późniejsza edycja zdjęć to doskonała zabawa :)

sobota, 15 czerwca 2013

Słoneczna :)


Zdjęcia zaimprowizowane w naprędce, niezbyt udane, ale chciałam się pochwalić moją nową ulubioną spódnicą :) Tak, jak nie mogłam się zdecydować na kolor, tak teraz bardzo się cieszę, że jednak wybrałam żółty. 

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Słoneczne dodatki


Po uszyciu spódnicy zostało mi trochę szyfonowych ścinków o tak słonecznym odcieniu, że trudno mi było się mu oprzeć. Wzięłam więc nożyczki, świeczkę (pachnącą, więc przynajmniej komary trzymały się z daleka), rozsiadłam się na balkonie i wycinałam ze ścinków, co się dało. Niekoniecznie kółka. 

Okazało się, że wyszedł mi całkiem spory pojemnik płatków :)

Zaczęłam więc kombinować - na początek taką a'la kwiatową kolię, kolczyki, pierścionek... Szkoda, że żółty jest na tyle intensywny, że trzeba uważać z ilością. Płatków trochę mi jeszcze zostało, coś więc pewnie wymyślę. Spinkę, broszkę, bransoletkę z kwiatem? Nie wiem.

Został mi też długi pas szyfonu, który aż się prosi, aby uszyć z niego mini. Tylko na to już potrzebowałabym więcej czasu, którego jak zawsze brak.


Kwiaty do "kolii" naszyłam na kawałek filcu. Właściwie... teraz bardziej podobają mi się na ścianie niż na szyi ;)

A przy okazji uszyły się drobiazgi dla pewnej małej damy ;)

piątek, 31 maja 2013

Długa i... niebieska.


Uwielbiam kolory (być może ma to związek z fotografią i faktem, że zdecydowanie bardziej wolę zdjęcia pełne kolorów niż chociażby czarno-białe). Jeśli chodzi o ich nazywanie, to mam raczej "męskie" podejście. Bo niebieski to niebieski, tyle że o różnych odcieniach. Kiedyś o takim mówiło się chyba chabrowy, dziś modne jest inne określenie - kobaltowy (w czym ono lepiej brzmi? kto sprawdzał, jak wygląda ruda kobaltu??). Na podobnej zresztą zasadzie stary dobry bordowy stał się szlachetnym burgundem, a blada, chłodna zieleń - miętowym. Owszem, doceniam barwne opisy i bogactwo języka, bawi mnie jednak ukryty pod tym marketing.

Ale wracając do sukienki...

środa, 22 maja 2013

Zwiewnie i chabrowo :)


Przyszedł zamówiony szyfon :) Ten żółciutki na razie leży i czeka, aż odważę się go pociąć, a niebieski... Zmienił się w spódnicę. Tym razem wykorzystałam śmiesznie prosty wzór - z kawałka materiału 150x200 cm, po złożeniu na pół, wycięłam owal, a w nim - kółko. Szyfon jest ciężki do cięcia, ciągle się przesuwa, do tego moja prastara maszyna do szycia nie ma overlocka i obszywanie po okręgu to prawdziwe wyzwanie. Ale co tam ;)

Małe, śmietankowe co nieco :)


Jakiś czas temu pokazywałam haleczkę z cienkiego tiulu/siatki (TUTAJ), teraz trafiła się okazja na zrobienie paru zdjęć w terenie. Halka, pod którą założyłam elastyczną półhalkę, robiła tym razem za spódniczkę. Lubię mini i lubię ten błysk w oku męża, aczkolwiek... Wolę jednak pozostawić ją sobie wyłącznie do użytku bardzo prywatnego ;)

czwartek, 16 maja 2013

Spódnica na powitanie wiosny :)


Spódnica uszyta już dawno temu, dopiero niedawno jednak trafiła się okazja "spacerowa", by móc spokojnie zrobić zdjęcia. Nie wygląda może tak, jak ją sobie wyobrażałam, ale i tak mi się podoba :) Przede wszystkim jest długa - zawsze mam problem ze znalezieniem spódnicy sięgającej niżej niż do kostek, tą natomiast muszę zakładać dość wysoko w pasie, żeby jej nie przydepnąć. Do tego jest szeroka, falująca przy każdym kroku i bardzo kwiecista ;) Tjaaa.... Hippie, boho? Nie wiem, trendami się nie interesuje, ale takie ciuszki zawsze mi się podobały.

sobota, 20 kwietnia 2013

Przerwa

Widzę, że tu zaglądacie, niestety nie mam nic nowego do pokazania :/ Tzn. właściwie miałabym co pokazać, ale brakuje czasu, by zrobić zdjęcia (a nie chcę już w domu, tęsknię za plenerem). 

Skończyłam ostatnio szyć długą spódnicę z falban, tak szeroką na dole, tak kwiecistą. Już ją uwielbiam :D Nie dlatego, żeby wyglądała tak perfekcyjnie, to w końcu rzecz gustu, ale dlatego, że jest od początku do końca moja własna. Jeszcze nigdy nie miałam spódnicy, która ciągnęłaby się po ziemi (a ta ciągnie się nawet, gdy założę ją wysoko w pasie). W dodatku mogę ją nosić do baaaardzo wysokich szpilek i nadal jest długa. I jak tu się nie cieszyć?

Przerobiłam też (długą!! a jakże) sukienkę - z takiej dość "oryginalnej", marszczonej w pasie na wzór greckich czy rzymskich szat (odpowiednią na bal przebierańców), na zdecydowanie prostszą, upiętą pod biustem. Czuję się w niej swobodnie, podoba mi się głęboki kobaltowy kolor. Tylko mąż się krzywi, że zbyt workowata ;) 

Teraz zastanawiam się nad jeszcze jedną długą do ziemi spódnicą, z klinów - tym razem z gładkiego szyfonu. Tyle że gubię się w kolorach :) 70 odcieni do wyboru do za dużo jak dla mnie. Uwielbiam te wszystkie intensywne barwy, chciałabym... mieć je wszystkie :) Tydzień temu zastanawiałam się nad zgniłą zielenią, zawsze lubiłam ten kolor, teraz znów myślę nad soczyście żółtym. Albo lawendowy... Albo brudny róż... Albo błękit... Morelowy? Koralowy? Cappuccino? Ugh... Jak wybrać? Muszę pamiętać, że szyfon jest delikatny, głęboki odcień można uzyskać przy kilku warstwach... Na razie i tak nie mam czasu, dopiero gdzieś w połowie maja mogłabym usiąść do szycia.








wtorek, 19 marca 2013

Sukienka dla Kopciuszka




Ostatnio udaje mi się urwać co najwyżej po parę minut czy kwadrans na szycie - to obrzuciłam trochę przyciętą sukienkę, to doszyłam gumkę w spódnicy. Ach, dostałam za to piękny kwiatowy szyfon, mam nadzieję, że uda mi się nim zająć. Jest zdecydowanie za zimno i zupełnie nie-wiosennie, nie mam ochoty na fotodokumentację.

Mogę za to podzielić się zdjęciami wypatrzonymi w sieci - z sukienkami, których zapewne nigdy nie miałabym okazji założyć. Ale co tam, można sobie trochę pomarzyć :)

Atelier Stylu Ariadna

I takie może niekoniecznie uroczyste, ale wystarczająco dziwne, by mi się spodobały :) Tak... na sesję zdjęciową gdzieś w lesie ;)








I jeszcze ostatnia, już bardziej współczesna... Chciałabym taką znaleźć - żeby była wystarczająco długa na mnie :/


czwartek, 14 marca 2013

Spinka


Udało mi się uszyć ostatnio jedną ze spódnic, o których wspominałam - dłuuuugą (110 cm) i b. szeroką na dole, z sześciu klinów. Z założenia miała być tylko "testowa", biały woal nie nadaje się do chodzenia na co dzień. Nie mam weny na dokumentację zdjęciową, może zabiorę ją na któryś z wiosennych spacerów. Zamówiłam też kwiecisty szyfon, oby w końcu udało się zabrać za tą drugą...

Pokazać  mogę za to spinkę, jaką zrobiłam już dawno, dawno temu - taką do koka czy fryzury upiętej nisko na karku. Drobiazg, przypinka z koronki, koralików i piór.





czwartek, 28 lutego 2013

Chodzi za mną spódnica...

Spódnica na zdjęciu pochodzi z kolekcji Atelier Stylu Ariadna - mają niesamowite projekty...

Chodzi za mną spódnica - długa, rozkloszowana, lekko unosząca się przy każdym kroku. Nie potrafię uszyć nic bardziej zaawansowanego, na te fotki mogę sobie tylko popatrzeć i powtarzać raz za razem, że tego rodzaju spódnice ładnie wyglądają jedynie na szczupłych, drobnych kobietach.

wtorek, 26 lutego 2013

Kremowa haleczka


Tym razem uszycie halki zajęło mi mniej niż pół roku ;) Chociaż przy marszczeniu 18 metrów było trochę zabawy ;) O samej technice pisałam już kiedyś (tutaj), o proporcjach tej konkretnej halki - całkiem niedawno (tutaj). Pozostaje mi zatem tylko pokazać zdjęcia :) A sesja zdjęciowa z tą haleczką - tutaj.

wtorek, 12 lutego 2013

Skrzydła


Tym razem zdjęcia nie mają nic wspólnego z moimi projektami, to była jedna z tych.. sesji dla samej zabawy :)

Tęskni mi się już tak straszliwie za wiosną, za soczystą zielenią, wygrzebałam więc ubiegłoroczne fotki...

Mojej własnej roboty są jedynie proste kolczyki z piórkiem ;) Owszem, nic ich nie widać. Gorset musiałam odrobinę przerobić, bo tak, jak dół się w miarę dopasowywał, tak góra była wyjątkowo dziwnie wyprofilowana - piersi wyglądały w niej niczym podane na tacy, odsłonięte, nic tylko dodać listek świeżej mięty i do konsumpcji. Zwęziłam odrobinę przestrzenie między fiszbinami, pomogło. 

Spódniczkę skracałam; kupiłam ją jedynie na potrzeby tego rodzaju sesji i tego dopinanego trenu.




Szkice


Na dnie szafy mam schowane ciuchy, na które nie bardzo mam ochotę. Trzymam je jednak, bo... Może kiedyś je przerobię, może kiedyś ktoś będzie miał radość ze szperania w starociach.

Mój notes za to pełen jest mniej lub bardziej dziwnych rysunków. Ostatnio chodzi za mną, by spróbować uszyć sukienkę o dekolcie wyciętym w takie serduszko, z górą wypełnioną tiulem czy koronką.

Sukienki do ewentualnego przerobienia miałabym dwie - króciutką wiśniową lub długą czarną. Na razie tylko rozważam: jak musiałabym tą górę przyciąć, czy z rękawkiem czy bez, jak wykończyć wokół szyi, a jak z tyłu, by dało się przełożyć to przez głowę (łezka na plecach?). 



czwartek, 7 lutego 2013

Do czego służy peleryna.

To wiadomo nie od dziś - do skakania.

Nikt, kto ma choć odrobinę szacunku dla szlachetnej sztuki skoków z kanapy kwestionować tego nie będzie.

Od dawna chciałam uszyć sobie pelerynę, krążyłam wokół tego tematu. Wydaje się, że nie powinno być z tym problemu - ot, wyciąć półkole czy koło i po krzyku. Ale... Marzyła mi się taka długa, do samej ziemi - i tu pojawił się problem ze znalezieniem materiału o odpowiedniej szerokości.

Dobrze, że się wstrzymałam.

Póki co powstały dwie małe pelerynki, na których miałam okazję sobie potrenować.



środa, 6 lutego 2013

Bluzka z koronką


Nic wielkiego. 

Prosta, elastyczna bluzka, z - pierwotnie - szerokim ściągaczem. Odprułam go zastępując szeroką koronką i dodając mankiety.

W wersji z podciągniętymi ramionami jak najbardziej nadaje się na co dzień ;) Jedyny problem wiąże się z wyjątkowo cienkim materiałem - czerwona bielizna jest w tym przypadki niezbyt dobrym pomysłem.







piątek, 25 stycznia 2013

Czerwona z żabotem


Zdecydowanie mam słabość do długich sukienek, nawet, jeśli są zupełnie niemodne. A jeśli do tego trafi się taka w czerwieni - jak mogłabym się oprzeć? Za tą zapłaciłam coś zdaje się 10 zł.

czwartek, 24 stycznia 2013

Medaliony cz. 2






Moje aksamitki z medialionami już poprzeszywane, nadal jednak brakuje w nich zapięć. Kiedy je skończę, wylądują zapewne bezpiecznie w kasetce, ale przynajmniej dobrze się z nimi bawiłam :)

W białej i zielonej aksamitce koronkę doszyłam od spodu, w tej niebieskiej - była szersza - naszyłam od góry. Przy okazji dowiedziałam się, że tego rodzaju bawełniana koronka uwielbia wciągać się do mojej maszyny (ta wersja brzmi lepiej niż przyznanie, że słabo znam się na jej obsłudze), a nad samymi ściegami to powinnam jeszcze popracować. Zawsze twierdziłam, iż brak mi cierpliwości.




Jeśli ktoś byłby ciekawy - "medialion" (kamea, kaboszon) został naklejony na kawałek filcu. Nicią monofilową, taką jak do sutasz, doszyłam do filcu koraliki, a całość - naszyłam na aksamitkę. Podobną metodą wykonałam czarną kolię poniżej, na bawełnianej koronce. Na przyszłość - te drobne koraliki są nieco zbyt lekkie, nie układają się za dobrze, właściwie to wyginają w dziwnej kształty. Powinny być albo cięższe koraliki, albo innego rodzaju nić (korzystałam z cieniutkiej, przeźroczystej żyłki). 





I jeszcze ostatni drobiazg, zamieszczam tylko dlatego, że jestem z niego dumna - ostatnie cztery lata na wpół skończony przeleżał na szafie ;) Aż tak wiele czasu nawlekanie nie zajmuje, po prostu miałam zbyt wiele wymówek, by to wciąż odkładać ;)


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...