Chciałam uszyć sobie coś bardziej na luzie - do noszenia po domu, coś takiego w typie lounge. Wygodne, miękkie, ale żeby zarazem dobrze się w tym czuć. Nie jestem wielką fanką ani legginsów ani dresów, noszę je jedynie dlatego, że są praktyczne i póki co nie wymyśliłam nic innego.
Ale pracuję nad tym.
Sukienkę szyłam z wykroju Burdy 1/2013, model 110. Model bardzo nie w moim stylu, ale uznałam, że skoro chcę znaleźć dla siebie coś nowego, muszę ryzykować i próbować.
Ok, sukienka okazała się całkiem wygodna, jest miękka i ciepła (z przyjemnej dresówki), ale zupełnie mi się nie podoba. Nie chodzi nawet o kolor, lecz... Czuję się w niej jak w worku. Tak, to taki właśnie model, to widać już na rysunku technicznym. Ładnych zaszewek, żadnego dopasowania. Spróbowałam i nie, nie pasuje mi, nawet po domu chciałabym się czuć bardziej kobieco, nie potrzebuję, by sukienka dodawała mi kilogramów.
Trudno, będę próbować dalej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz