Wygląda na to, że przez pierwszą połowę roku szyłam spódnice i sukienki do ziemi, a w drugiej połowie - takie krótkie. To nie tak, żebym w ogóle nie lubiła krótkich. Przy takiej długości jednak źle się czuję w płaskich butach, muszą być obcasy, a ostatnio jest mi w nich zwyczajnie niewygodnie.
Poza tym jedyny raz w tym roku - latem - gdy miałam na sobie krótką sukienkę, ugryzła mnie osa. W udo. Wleciała pod kieckę i... Przez trzy dni miałam opuchniętą nogę. Naprawdę wolę długość maxi :) Na szczęście jesienią osy odpuściły :)
Spódnica bardzo prosta, z jedynej Burdy jaką w tym roku kupiłam, 2/2017. Właściwie nie wiem, po co ją nabyłam, zakup spontaniczny - zmusiłam się więc, żeby coś z niej jednak wybrać. Spódnicę wydłużyłam o kilka centymetrów (ewidentnie starzeję się). Sztruks bawełniany, cienki i dość elastyczny. Niestety, gniecie się od samego patrzenia się na niego, a co dopiero od półgodzinnej jazdy samochodem...
Dla mnie bomba. Bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń