wtorek, 25 kwietnia 2017

Ruda szmizjerka maxi


Rudzielca uszyłam jeszcze w ubiegłym roku, czekał na dobrą pogodę do zdjęć. Założenie - miała być szmizjerka (czy po prostu sukienka koszulowa?), maksymalnie dopasowana na górze, szeroka dołem. I oczywiście maxi :)


Taki projekt sobie umyśliłam, naszkicowałam w notesie i poskładałam z części. Jako punkt wyjścia wykorzystałam wykrój "kamizelki" (Burda 05/2010, model 129, który szyłam tutaj i tutaj), trochę go jednak modyfikując:
- wydłużyłam ramiona i dodałam rękawy, podwijane i zabezpieczone patką
- przedłużyłam górę o 3 cm, 
- dodałam pagony na ramionach,
- zszyłam listwę z guzikami tak, że rozpinają się jedynie dwa górne,
- dodałam spódnicę :)

I jestem z tego projektu bardzo zadowolona :) Ok, nie jest idealny. Biust nie jest tak dopasowany, jak na to liczyłam (na podstawie rzeczy uszytych wcześniej z tego wykroju), tu i ówdzie materiał nieprzepisowo się marszczy, ale i tak sukienka mi się podoba. Żeby tylko ta wiosna wreszcie się rozkręciła!

Spódnica ma kieszenie z małym karczkiem. Zamek wszyty jest z boku. Z guzików rozpinają się tylko dwa górne, reszta jest tylko naszyta na materiał - chciałam mieć pewność, że nic nie będzie mi się rozchodziło. I tak guzik na wysokości piersi jest mocno opięty - szyję dziurki poziomo (wiem, że to wbrew zasadom sztuki), żeby zminimalizować ten efekt. Było zimno, więc na zdjęciach mam na sobie jeszcze bluzkę z długim rękawem - bez problemu schowała się pod spodem.

Spódnicę specjalnie wykroiłam o szerszym obwodzie pasa niż potrzebne - wolę małe przymarszczenia, przy mojej sylwetce pozwalają ukryć niewielkie wcięcie w talii.

Materiał: cienka bawełna z dodatkiem poliestru. Dość przewiewna. Minus - bardzo czepia się rajstop, a ze względu na dość wysokie rozcięcie trudno mi zakładać pod nią halkę. Jeśli będzie mi to za bardzo przeszkadzać, najwyżej zszyję ją mocniej i założę coś pod spód albo dodam podszewkę.




Wlot kieszeni, zamek w bocznym szwie.

Dół wąziutko podwinięty.


Zgodnie z różnymi zestawieniami, dla mojego typu urody bardziej pasują chłodne odcienie. Wiem o tym, bo faktycznie lepiej w nich wyglądam. Nic jednak nie poradzę na to, że sama wolę odcienie ciepłe - w takich lepiej się czuję. Trudno, wolę zadbać o swoje samopoczucie i jeśli jakiś kolor mi się podoba, nie zamierzam przejmować się zaleceniami speców od stylistyki. Przyjmuję do wiadomości, że nie jest to efekt najlepszy z możliwych i idę dalej :)













2 komentarze:

  1. Kolor co prawda również nie mój (obie, z tego co piszesz należymy do typu zimy), ale sukienka jest świetna. A drobne niedomagania, o ile nie przeszkadzają w jej noszeniu nie mają znaczenia.
    Lubię Twój styl.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)

      Z tymi kolorami to dziwna sprawa. Wiem, w jakich lepiej wyglądam (intensywna zima), i to są całkiem miłe kolory, ale ja siebie w nich nie lubię ;) Nie pasują do mojego charakteru, więc stosuję się jedynie bardzo wybiórczo :)

      Usuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...