Lubicie gorsety? Ja uwielbiam :)
Choć nie mogę powiedzieć, bym podchodziła do nich na poważnie - większość moich ma zwyczajne, plastikowe fiszbiny, a ich wyprofilowanie jest jedynie symboliczne, więc do tightlacingu zupełnie się nie nadają. Do koszuli czy pod żakiet w zupełności jednak wystarczą ;) Przyjemnie jest poczuć się tak... Kobieco :)
Jeśli ktoś chce dowiedzieć się o gorsetach więcej - o ich typach, sposobach wiązania, stalowych czy sprężynowych fiszbinach, etc. - w internecie informacji jest aż nadto. Dość rzetelne recenzje różnych modeli znaleźć chociażby na blogu Koseastry.
Ja... Lubię je sobie pooglądać, niektóre to prawdziwe dzieła sztuki :)
Ten na ostatnim zdjęciu to underbust. Kiedy po raz pierwszy zdecydowałam się na taki model, byłam zachwycona: nie spłaszczał biustu ani nie wypychał go pod brodę, za to doskonale dopasowywał się w talii. To była sama przyjemność :) A jeśli zrezygnuję choć trochę ze swobody oddychania, mogę pozbyć się 10 i więcej centymetrów w talii...
I jeszcze takie z plecami...
Jakie mogą być efekty długotrwałego używania gorsetu i stosowania tightlacingu? Wystarczy wrzucić w Google hasło "Cathie Jung" - rekordzistkę. Jej talia ma w obwodzie 38 cm. Zdjęć tutaj nie wkleję, bo są... Hmm... Pozostawiam to Waszej ocenie.
Mogę pokazać za to rysunki... Zachęcające, co?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz