poniedziałek, 29 października 2018

DlaDzieci: Biała dama

Nie mogłam się oprzeć :) Poprzednia tiulowa sukienka, żółta (tutaj) stała się ulubionym ciuszkiem Młodej, musiałam więc popełnić kolejną. Tym razem białą.

Nie pamiętam już, ile warstw tu wszyłam. Na pewno była rolka 9m tiulu o szerokości 50 cm (podzieliłam go na trzy odcinki, które przymarszczyłam), była rolka 9m tiulu o szerokości 30 cm, naszyta na podszewkę z półkola, była rolka (albo dwie?) lawendowego tiulu, który naszyłam na podszewkę przy samej dolnej krawędzi. I dołożyłam jeszcze tiulu, który zalegał mi w szafie, ciężko powiedzieć, jak dużo.

Z tiulu w rolkach szyje się o tyle wygodniej, że przynajmniej mam pewność, iż jest równo docięty. Kiedy tnę sama - to zawsze mi się gdzieś naciągnie, gdzieś zawinie...

Góra (wykrój własny) jest z koronki odszytej cienką bawełnianą dzianiną, bez rękawków (na części zdjęć pod sukienką jest bluzka z długim rękawem), zapinana z tyłu na dwa kryształowe guziki i satynową szarfę. Z przodu na górę naszyłam kilka koralików i perełek. 

Ale była zabawa :) 








4 komentarze:

  1. Piękna. Modelka i sukienka. Nie wiem czy w ogóle takie robią, ale przyszło mi do głowy, że do takiej stylizacji dorzuciłabym martensy. Ale wiadomo, że ja to dziwna jestem. I nie wiem czy młodej damie by się taki pomysł spodobał.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję:)
    Robią. Teraz można kupić prawdziwe cuda i widać też jestem dziwna, bo zgadzam się że pasowałyby. Sama kiedyś koniecznie chciałam mieć zdjęcia w sukni ślubnej i górskich buciorach...
    Młoda lubi się stroić, ale ja staram się pohamowywać - swoje własne i jej - zapędy. Martensy fajnie wyglądają, lecz mam wąpliwości czy posłużyłyby małym stópkom. Jeszcze trochę. Na razie musi wystarczyć że ma zdjęcia w tej kiecce i baseballówce ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No też miałam takie wątpliwości czy te "zdrowe" martensy byłyby dobre dla dziecka. Co innego dorosła, ukształtowana już stopa. Takie nieoczywiste zestawienia są fajne. Ale jak to mówią, nie to ładne co ładne, ale co się komu podoba.
    Kiedyś na jakimś konkursie dla dzieci widziałam dziewczynkę ubraną w tiulową, długą sukienkę, diadem na głowie i lakierki. Pewnie jak by były szpilki dla dziewczynek, to i w takie by została... przebrana. Dziewczynka czuła się zapewne jak księżniczka, a matka jak cesarzowa. I wszystko byłoby ok, gdyby nie drobny fakt, że to przebranie było częścią wizerunku na najładniejszą dziewczynkę. Konkurs, który z założenia miał być zabawą przerodził się w wyścig małych szczurów z rodzicami w roli treserów. Dziecko zamiast bawić się z innymi dziećmi uważało na sukienkę i ruszało się jak królowa po koronacji, żeby diadem nie spadł z głowy. A matka... instruowała, pouczała i szkoliła każdy gest i spojrzenie. Przerost matczynej ambicji nad szczęściem dziecka. Do tego kupowanie lajków na facebooku, aby wygrała w konkursie jedynie słuszna kandydatka. Obrzydliwe to było. Ot... taka dygresyjna refleksja mnie naszła.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ughh... Ano są tacy rodzice. I tak sobie myślę, że w dzisiejszych czasach - internetu, mediów społecznościowych, itd. - łatwiej się się zagubić niż kiedyś. Sama staram się zachować zdrowy rozsądek, nie zapominać o tym, co jest ważne. Mam nadzieję, że nam się to uda.

    A co do tego, że o gustach się nie dyskutuje - nie darmo w każdym chyba języku jest jakieś przysłowie, powiedzenie na ten temat. Mi ostatnio najbardziej podoba się wersja angielska: beauty is in the eye of the beholder. I tego się trzymajmy :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...