poniedziałek, 31 marca 2014

Zielony jedwab: spódnica


Kupon zielonego jedwabiu kupiłam przypadkiem. Bo... trafił się. Jedwab co prawda sztuczny, 4,0x1,1m to wymiar mało wygodny, ale za 12 zł? Koszty przesyłki i tak rozkładały się na większą ilość przedmiotów.


Uwielbiam jedwab - lekki, cudownie się układający... Powiedziałabym, że efekty wizualne są nawet lepsze niż dotyk delikatnego materiału na skórze. A ten mój ma jeszcze przyjemny odcień zieleni, taki stonowany groszek :) Muszę się przyznać, że długo tylko się na niego patrzyłam (i głaskałam). Wypłukałam z zimnej wodzie, wysuszyłam (okazało się, że właściwie nie wymaga prasowania) i bawiłam się kręcąc w koło. Wspaniale falował :) Żal było go ciąć. Długo też nie mogłam się zdecydować na fason. Miała być spódnica, nie spodziewałam się jednak, że trafi mi się taki cudowny materiał. Ryzykować z nowym fasonem czy wybrać stary, sprawdzony...?

Stanęło na nowym - model 111B z Burdy 6/2012




Wolę takie rozkloszowane, poniżej bioder nie trzymające się zbyt blisko ciała, ale trzeba próbować czegoś nowego. Oczywiście - na modelkach prezentowało się super...

Sam model jest dość prosty - spódnica składa się z jednego kawałka, z tyłu dwie niewielkie zaszewki i zamek. Do tego tylko klin (godet z tyłu), wycięty z 1/4 koła. Tyle, że mój materiał był wąski (a spódnica cięta ze skosu), więc musiałam dosztukować większy kawałek (ten trójkąt widoczny na schemacie). 

Taaak...

Brzmi prosto. Ale ja miałam jedwab - tak delikatny, że wystarczyło odetchnąć, by materiał się przesunął. Ugggghhh.... Przeniesienie wykroju na materiał i cięcie tego było trudne. Nic nie chciało się dopasować, a nawet jak przez chwilę wydawało się, że leży jak trzeba - sytuacja szybko się zmieniała. A kiedy jeszcze próbowałam narysować linię - masakra!! Samo szycie - było przy tym pestką, choć oczywiście nie ustrzegłam się brzydkiego marszczenia.


Spódnica... Hmmm.. Wyobrażałam ją sobie nieco inaczej, muszę się dopiero z nią polubić. Na pewno jest długa :) Klin zostawiłam nawet dłuższy, w formie delikatnego trenu - mało to praktyczne, ale ja tak lubię.


Na zdjęciu niżej widać, jak zbiegają się szwy klina oraz tego trójkąta - niezbyt ładnie to wyszło :/



Nawet lekki wiaterek igrał z materiałem utrudniając zrobienie sensownych zdjęć. A ja też nie miałam cierpliwości, by lepiej się przygotować ;)





Tu dobrze widać "marszczenie" - nierówny szew. Nie wiem, jak dałoby się to zrobić, skoro spódnica cięta była ze skosa, a klin - normalnie. Pewnie kwestia wprawy.



2 komentarze:

  1. Ale mi się podoba.. mam taki fajny niebieski materiał w pudle i jakoś zaczęłam widzieć tę spódniczkę uszytą z niego właśnie... muszę go zmierzyć i zobaczymy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Póki co nie bardzo polubiłam się z tą spódnicą. Wolę jednak takie stanowiące wycinek koła...

      Usuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...