Sukienkę kupiłam za 20 zł. Była co prawda o dobre dwa rozmiary za duża, ale za to dłuuuuga, więc... Co mi szkodzi? (brak miejsca w szafie, ale to inna historia)
Oryginalnie kolor miała taki... ecru? Jasne suknie już mam, zdecydowałam więc, że tą zafarbuję. Kupiłam barwnik (dwukrotnie więcej opakowań niż w przepisie), o pięknym zielonym odcieniu, przeznaczony m.in. do poliestru (bo ta satyna raczej na sztuczną wyglądała). Wygrzebałam z piwnicy duże, emaliowane wiadro (gotowanie na ogniu raczej nie wchodziło w grę - cała suknia by się nie zmieściła, halki musiałam trzymać na zewnątrz, a obawiałam się pożaru). Są dziś farby do tkanin do wykorzystania w pralce, ale nadają się przede wszystkim do bawełny. Tak, zalewałam wrzątkiem, mieszałam... Nawiasem mówiąc - na emaliowanym wiadrze nie został ani ślad zieleni, za to na moich dłoniach to i owszem, pomimo rękawiczek.
Ughh...
Nie wiem, jaką wersję przedstawić:
1) to tylko próba, to nic... się schowa "na szmatki"
2) to tylko pierwszy etap, będą kolejne "warstwy" farbowania
3) tak, tak, tak, właśnie o taki zdechły i nijaki odcień mi chodziło, do tego z marmurkowym wzorem (wynikającym z odpowiednio dawkowanego, rzadkiego mieszania)
Taaak...
Oryginalnie haft był jaśniejszy od satyny. Na zdjęciu niżej (jeszcze nie rozprasowana) widać, jaki miał być docelowy odcień - bawełniane nici złapały barwnik, ale z poliestrowej satyny spłynął prawie cały. Ech, trudno ;)
Sukienka była sporo za duża, na szczęście dało się ją zwęzić wzdłuż szwów. Ku mojej radości miała ładnie wyprofilowany stanik - zwykle mam problem, że po ściągnięciu boków w tym miejscu jest zbyt ciasno. Jedynie z rękawami nie wiem, co zrobić, pozostały zbyt luźne. Spódnica jest suto przymarszczona, tam jest naprawdę duuuużo materiału, pod spodem ogromna halka (bez usztywnienia - ale z kilku warstw), z tyłu maleńki tren.
W sukni chodzi się... tak miękko, zamiatając podłogę :) Można zamknąć oczy i wyobrazić sobie zupełnie inne czasy... Zdecydowanie zamknąć oczy - w tym kolorze, przy "zimowej" cerze, czuję się jak śnięta ryba. Pozostaje czekać na wiosnę, na jakiś plener (najlepiej prześwietlony, by to nie kolor przyciągał uwagę) :)
Ale wyszło bardzo orginalnie :) moze jeszcze dasz sie do niej przekonać :)
OdpowiedzUsuńNajchętniej zabrałabym ją gdzieś na jakąś sesję zdjęciową, żeby spróbować się przekonać...
Usuń