Syn poprosił mnie o podusię. Taką milutką, do przytulania, z naszytym creeperem. Miałabym odmówić? Omówiliśmy, jaki materiał by mu pasował, sam wybrał kolor. Zdecydował się na rozmiar małego jaśka, zamówiłam więc tylko 0,5 metra tego polaru. Kiedy uszyłam poszewkę, resztę polaru już miałam wrzucić do szafy, gdy zdecydowałam, że nie ma sensu powiększać zapasów. Pomyślałam, pomyślałam i zabrałam się do szycia.
A co mi jeszcze z tego pół metra wyszło? Ha :)
A co mi jeszcze z tego pół metra wyszło? Ha :)
Szablon na creepera Młody przygotował sam. To był jego wkład w podusię. Czarną satynę podkleiłam flizeliną. Flizelinę naprasowałam też na wszelki wypadek na wewnętrzną stronę poszewki - na tej części, gdzie naszywałam aplikację. Nie wiem, czy to dzięki flizelinie, ale szyło się doskonale, polar nic się nie naciągał.
W szkole Młodego mieli akurat akcję szycia i zbierania miśków na cele charytatywne, więc... dołączyliśmy się do niej.
Znalazłam na półce trochę białej, cieplutkiej dzianiny, z miłym, pasującym do polaru meszkiem, postanowiłam więc uszyć zimowy komplet dla Młodej. Wykrój na czapkę pochodzi z zeszytu "Anna Moda" 3/2013 - koniecznie chciałam taką z uszami. Komin wycięłam na oko, kierując się rozmiarami tych kominów, które już posiadamy.
A skoro już cięłam tą białą dzianinę, popełniłam jeszcze jednego miśka. Młody z zapałem wypychał go watą i coś jakoś tak dziwnie się ponaciągał... W każdym bądź razie tego białego nazwaliśmy Sid.
A skoro już cięłam tą białą dzianinę, popełniłam jeszcze jednego miśka. Młody z zapałem wypychał go watą i coś jakoś tak dziwnie się ponaciągał... W każdym bądź razie tego białego nazwaliśmy Sid.
Po podusi, miśku, czapce i kominie nadal jeszcze został mi (z tego kuponu 50x150 cm!!) jeszcze taki kawałek, ok. 17x47cm.
Już miałam go odłożyć, kiedy pomyślałam, że szkoda. Ha, może więc rękawiczki? Rękawiczek szyć jeszcze nigdy nie próbowałam. Szablon na nie odrysowałam sobie ot tak, na oko, z tych, które używamy aktualnie. Wydawały mi się nieco za duże, ale zostawiłam je takimi. I dobrze - gdyż po zszyciu, wywróceniu pasują doskonale :) Nie mają podszewki, nie nadają się na wielki mróz, ale do cieplutkiej wiosny czekają nas długie, długie tygodnie, więc pewno trafi się niejedna okazja, by je wykorzystać.
Najpierw przeszyłam mniej więcej ślad (w trakcie szycia stwierdziłam, że minimalnie je poszerzę). Potem podwinęłam dolną krawędź, a następnie dokończyłam zszywanie boków. Na koniec jeszcze wszyłam po kawałku gumki, żeby lepiej trzymały się na łapkach (ale nie na całej szerokości).
Najpierw przeszyłam mniej więcej ślad (w trakcie szycia stwierdziłam, że minimalnie je poszerzę). Potem podwinęłam dolną krawędź, a następnie dokończyłam zszywanie boków. Na koniec jeszcze wszyłam po kawałku gumki, żeby lepiej trzymały się na łapkach (ale nie na całej szerokości).
Nigdy bym się nie spodziewała, że z pół metra można uszyć aż tyle... Zdjęć nie pokażę, musicie mi więc uwierzyć na słowo, że Młoda wygląda w tym komplecie jak mały, zielony Ewok :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz